Adolescencja (okres życia między dzieciństwem a dorosłością, charakteryzujący się przeobrażeniami w budowie i wyglądzie ciała, psychice – kształtowaniu osobowości, postawach wobec własnej i drugiej płci, pełnieniu roli społecznej) przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i często „atakuje” nieznanym. Dziecko przestaje czuć się dzieckiem, ale czy również nim być? Ta cienka granica dla wielu młodych ludzi staje się murem nie do przebicia. Zderzają się oni z rzeczywistością zmian, oczekiwań, własnych, nieznanych emocji. A jeśli oprócz tego nie spotkają się ze zrozumieniem ze strony rodziców, czy nauczycieli mur może ich skutecznie odgrodzić od społeczeństwa.
Autor: Marzena Mackiewicz
Niemalże każdego dnia staram się takie mury kruszyć zderzając się z codziennością moich „dzieciaków”. Tak, moich, choć ich rodzicem nie jestem. Innego podejścia sobie nie wyobrażam, bo jeśli nie zrozumiem ich problemów, to jak mam im pomóc je rozwiązać? Na co dzień jestem nauczycielem języka polskiego, który wcale nie jest ulubionym przedmiotem uczniów ze spektrum. Dlaczego? Głównie przez nawał analiz abstrakcyjnych tekstów, omawiania wysublimowanych wierszy, drążenia tego, „co autor miał na myśli”. Większości zagadnień nie da się doświadczyć, zobaczyć, dotknąć. Dlatego też ze znanych sobie metod nauczania wybieram te, które pozwalają na minimalną choć wizualizację treści, korzystam z zasobów Internetu i dostępnych aplikacji, które swoją atrakcyjnością mobilizują uczniów do pracy. Każde nowe zagadnienie ćwiczę wielokrotnie, na wiele różnych sposobów tak, by widzieli, że każdy problem ma wiele rozwiązań. Jednak sama edukacja to nie wszystko. Zrealizowana podstawa programowa nie sprawi, że ich świat będzie piękniejszy, bardziej kolorowy, prostszy. Często już z założenia nastolatki negują każdą nowość z jaką się spotykają. Pozwalam im na to, mają takie prawo. Moi uczniowie wiedzą, że nie muszą wszystkiego lubić, ale muszą się wzajemnie szanować. Ta zasada dotyczy również mnie, dlatego też nierzadko przerywamy lekcję, by omówić ważne dla nich zagadnienie. Zarówno nowo powstały pokemon, jak i kłótnia z rodzicami spotyka się z takim samym moim zainteresowaniem. Zdaję sobie sprawę, że bez zrozumienia nie będzie porozumienia.
Moi uczniowie są na różnym poziomie komunikacji. Jednym rozmowa i wyrażanie własnych myśli przychodzi łatwo. Inni potrzebują więcej czasu, a jeszcze inni mówią śpiewając, czy rysując. Każdy z nich może liczyć na moje wsparcie i mój czas. Ale wiedzą również, że ja nie tylko słucham, ja również, tak jak oni, mam swoje zdanie. Niejednokrotnie odmienne. Nie narzucam go jednak. Często nie komentuję, nie doradzam, czekam, aż sami znajdą odpowiedź na nurtujące ich pytanie. Niejednokrotnie toczyliśmy boje o swoje racje, przeciągaliśmy linę argumentów, by przeforsować swoje zdanie.
W relacjach z nastolatkami staram się stwarzać swobodną atmosferę. Śmiech jest dobry na wszystko, a jeszcze gdy nauczyciel potrafi sam się z siebie śmiać, kiedy pokazuje, że tak jak jego uczniowie popełnia błędy, nie jest nieomylny to mur zaczyna kruszeć. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko rozumiem, że nie wszystko o nich wiem i nie zawsze będę w stanie pomóc. Jednak uważam, że każdy na prawo do swoich tajemnic, do robienia głupstw i uczenia się na nich. Nie roztaczam klosza nad swoimi uczniami usprawiedliwiając to ZA, czy autyzmem. Nie jest to dla mnie żadne usprawiedliwienie, ani ułomność. Dlaczego? Ponieważ na co dzień widzę na ile te dzieciaki stać i ile robią, by wykuć choć małe okienko w murze codzienności.